niedziela, 26 września 2010

Bajanie dziedziczne


Kiedy Mama była niewiele starsza od Pietruszki, Dziadek Marian opowiadał jej na dobranoc bajki o Zwierzakach - o Lisie, Wilku, Niedźwiedziu i Zającu. Mama zwykle na początku zgłaszała kto ma być głównym bohaterem a potem słuchała z nabożnym skupieniem. Kilka lat później Dziadek Marian opowiadał Wujkowi Maćkowi bajki o Grzesiu, Panu Dozorcy i lokatorach bloku.

Kiedy urodził się Pietruszka Mama trochę żałowała, że w dobie DVD i innych atrakcji Pietruszkę ominie bajkowa frajda. Nawet próbowała opowiadać mu bajki o kocie w butach czy kopciuszku, ale Pietruszka wolał czytanie książeczek, zwłaszcza tych z kolorowymi obrazkami.

No i jakieś 2 tygodnie temu, Pietruszka zażyczył sobie, żeby opowiedzieć mu bajkę o Autach. A konkretnie o Fordzie Mondeonie. Kolejnego zaś dnia bajka miała być o Peugocie. I tak niepostrzeżenie rodzice zaczęli codziennie kończyć Pietruszkowy dzień bajką o wybranym pojeździe. Najczęściej pojawia się w nich Mała Zielona Ciężarówka. Choć ostatnie trzy dni należały do Cysterny Która Wozi Mleko.

Czyli jednak pewne rzeczy są dziedziczne. Nawet jeśli genetycy pewnie polemizowaliby.

1 komentarz:

  1. z tym bajaniem, Mamo Pietruszki to nie przewidzisz. Mój Miś od maleńkości przed snem faszerowany był bajkami i czytanymi i opowiadanymi... takie całkiem standardy dżezowe... i wyrosło z niego standardowe chłopisko, co do książek tak sobie... raczej z poczucia przyzwoitości niż z chęci.

    zaś Ptyś w ogóle nie chciał słuchać ani czytanych ani opowiadanych bajeczek, dopiero potem się powoli i opornie wciągnął za sprawą piśmideł dla dzieci w rodzaju Kubusia Puchatka i takich tam. Zaś teraz nosa z książki nie wysadza, półki w jego pokoju uginaja się od książek a na każde swięto prowadzi do Empiku po prezenty.

    Rok temu zachwycał się czyms takim -Ibn Battuta - Osobliwości miast i dziwy podróży
    a teraz jest na etapie powieści Dona Browna a ostatnio naciągnął tatkę na jakieś takie ogromne tomisko z brzegami ze szczerego złota o ikonach. Kosztowało to 1,5 stówy ale wygląda imponująco i zawartość tez niczego sobie... podobno, bo jakoś mnie nie wciąągneło poza pierwszą stronę i obrazki ;p.
    Zatem z tymi dziećmi to trudno przewidzieć. Myslę, że to jest tak, ze co ma być to bedzie a co ma nie być to nie bedzie.

    i to chyba dobrze ze dzieciakom udaje się przemycić przez to edukacyjne pranie mózgu swoje indywidualne preferencje.

    w koncu do licha, jak się nie jest fanatycznym czytaczem, to chyba nie jakiś straszliwy grzech... bywają gorsze dewiacje.



    wiem... troche nie o tym ten wpis ale jakoś tak mnie naszło i popłynęłam ;P

    sory.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze :)