poniedziałek, 1 lutego 2016

Bułeczki

Dzisiejszy post powstał na wyraźną prośbę Taty. Po tym jak Zochacz przyniosła mu książeczkę o Martynce z przepisem na drożdżowe bułeczki, Tata jęknął i powiedział, że wygniatanie drożdżowego ciasta to mnóstwo roboty. A on jest zmęczony. Zochacz oświadczyła więc solennie, że ciasto zrobi ona, byle tylko rodzice pomogli z piekarnikiem.

I wygniotła. Efekty poniżej. Tata był tak zachwycony, że stanowczo zażądał uwiecznienia tego faktu dla potomności.

8 komentarzy:

  1. No rewelacja! Widac, jak sie chce to i drozdzowe ciasto nie straszne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Martynka!
    Tam był jeszcze taki przepis na kocie języczki, na widok którego śliniłam się jako dziecko. I teraz pewnie też.

    OdpowiedzUsuń
  3. I sama to wszystko zrobiła?! WOW! Aż mi przyszła ochota na takie bułeczki:D

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW!!!! tata teraz niech bułeczkami chwali si wszem i wobec, bo zdolna córka jest!!! Musze poszukać tego przepisu, bo książki o Martynce czytamy często :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze :)