Przez kilka dni Mama siedziała z dzieciakami na urlopie w domu. Pierwszego dnia przeczytali z Pietruszką książkę o tym, jak Franklin założył z kolegami tajemny klub.
Po lekturze postanowili, że sami też założą "Wakacyjny klub przygody". Pietruszka przygotował legitymacje (w każdej narysował zdjęcie członka), pomalował makaron z którego powstały klubowe naszyjniki, przygotował tablicę informacyjną na drzwi. Ustalili jakie będą mieli tajemne hasło i tajemny uścisk dłoni na powitanie.
A potem przez cały tydzień klub organizował dla swoich członków atrakcje. Przedstawienia, zabawy w piratów a nawet lot na Marsa. Śmiechu było co niemiara. Powstała nawet księga pamiątkowa, w której Pietruszka rysował wszystkie najważniejsze punkty programu.
Lato w mieście może być fajne. Grunt to właściwa inspiracja.
grunt to pozwolić dziecku działać i dać się wciągnąć! brawo dla Was!
OdpowiedzUsuńJak miałam chyba siedem lat to założyłam z bratem dwa lata młodszym "Klub przyjaciół zwierząt". Zrobilismy plakaty,rozwiesilismy je na słupach. Do dziś pamiętam jak chwialismy się i patrzyliśmy czy ktoś czyta :) Za kieszonkowe kupowalismy karmę, kradlismy wędliny z lodówki i rozdawalismy psom.
OdpowiedzUsuńA wasz Klub rewelacyjny pomysł :)
Księgi pilnować jak oka w głowie, niech kiedyś Pietruszka swoim dzieciom pokaże...
OdpowiedzUsuńbędzie bardzo fajna pamiątka:)
OdpowiedzUsuń