poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Krótki raport wakacyjny

Jak słusznie podejrzewała Reniq1, dłuższa przerwa we wpisach związana była z tym, że Pietruszka i Zochacz byli z rodzicami na wakacjach. Po raz pierwszy od urodzenia Zochacza, Tacie udało się przekonać Mamę do wyjazdu nad cieplejsze morze. Podczas pobytu Mama po raz kolejny przekonała się, że jej dzieci są starsze i mądrzejsze niż jej się wydawało.

Pietruszka nauczył się pływać. Przepływa na plecach kilkanaście metrów. Pierwsze próby pływania na brzuchu też rokują dobrze. Nauczył się skakać do basenu oraz nurkować i otwierać oczy po wodą. Chodził co wieczór na mini-disco. Zamawiał (po angielsku!) napoje do kolacji. Nie bał się sam pójść do baru przy basenie i poprosić o wodę. Poznał flagi kilkudziesięciu państw. I prawidłowo identyfikował dzięki nim ekipy na olimpiadzie.


Zochacz zakochała się w wielkich zjeżdżalniach, na które nawet Mama bała się wejść. Po każdym zjeździe na Taty kolanach (zakończonym wpadnięciem z głową do basenu) krzyczała "Tata jecze". A jak ojciec się ociągał to ponaglała "Tata hopsa, idziemy!". Pływała z Tatą na otwartym morzu i robiła awanturę kiedy trzeba było wracać. Wsuwała specjały lokalnej kuchni. Nie bała się niczego.


Najwspanialej jednak Pietruszka i Zochacz rozwijali się razem. Wymyślając co chwila nowe zabawy. I nowe sposoby przyprawienia Matki o zawał serca. Na przykład kiedy okazało się, że turystyczne łóżeczko w którym spała Zochacz nie ma otwieranego wyjścia i Pietruszka który spał z nią w pokoju wypuszczał siostrę co rano przewracając łóżeczko na bok. Albo kiedy bawili się w koniki morskie. Znaczy się basenowe.



Wakacje minęły jak sen złoty zanim Mama się obejrzała. Jeszcze przez chwilę Mama będzie spisywać wspomnienia, licząc, że zostaną na dłużej. Choć pewnie będzie to krótka chwila, bo czy Mama chce czy nie Pietruszka i Zochacz rosną w oczach i za tydzień to co było wczoraj będzie już nieaktualne i przebite przez coś o wiele wspanialszego. Albo straszniejszego.

8 komentarzy:

  1. Oj tam straszniejszego. Chyba że na następnych wakacjach Zochacz namówi Tatę na bungee albo skok ze spadochronem. Ale jednak wspanialsza opcja podoba mi się bardziej. Dobrze, że wszyscy odpoczęliście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku ale mieliście fajne wkacje ! A Dzieciaczki pełen szacunek to ja się boję odezwać po angielsku nawet jak mnie o drogę pytają a wiem doskonale gdzie dane miejsce jest, a ze zjeżdzalni do basenu nie zjade. Dobrze, że Mąż ma wiecej odwagi to sie Go kiedyś wykorzysta jakby co :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. super! cieszę się bardzo, że wakacje udane :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejciuś przepiękne wspomnienia, śliczne fotki.

    OdpowiedzUsuń
  5. łaaał, jestem szczególnie pełna podziwu dla Zochacza, Radzik nie zgodziłby się na dobrowolne wpadanie głową pod wodę;))

    OdpowiedzUsuń
  6. głowa pod wodą i oczy otwarte pod wodą to coś na co chyba z Bartkiem długo jeszcze poczekamy... ale flagi też poznajemy:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze :)