O poranku rodziców obudził stukający w okno deszcz. Mama uchyliła lewe oko i widząc szarą rzeczywistość za oknem powiedziała "Zimno, szaro, pada. Weźmy dziś oboje dzień urlopu na żądanie". Tata westchnął "Mój szef jest może i sympatyczniejszy od twojego, ale w kwestii urlopów jest dużo mnie elastyczny".
Trzeba pilnie przeszkolić Jachola z kodeksu pracy.
Hehe no tak gorączka na zawołanie, a gdy tata nie pójdzie do pracy nagły zanik ;)
OdpowiedzUsuńa ja nawet zapomniałam że jest coś takiego jak urlop na żądanie i że można by zrobić sobie czasem takie małe wagary :o)
OdpowiedzUsuńA Zochacza i Pietruszkę nie?
OdpowiedzUsuńEch...na samą myśl o urlopie..
OdpowiedzUsuńZwłaszcza po nieprzespanej nocy (zęby) pójście do pracy boli.
Pozdrawiam z placu boju.
Tak trzeba by już noworodki w tym zakresie szkolić, że rodzicom się chociaż godzinka dwie u takiego urlopu na żądanie należą.
OdpowiedzUsuń