poniedziałek, 11 maja 2015

Podróż nasza powszednia

Jak co wieczór po kolacji rodzina zbierała się do gry w UNO. Mama rozdała karty, Zochacz usiadła już przy stole a Tata i Pietruszka jeszcze się kręcili po pokoju. Widząc to Mama powiedziała "No siadajcie już bo jutro i pojutrze nie będziecie mieli okazji żeby zagrać z Mamą".

Zochacz machnęła lekceważąco ręką i stwierdziła "Tak, wiemy, bo jutro lecisz do Sztokholmu". Po czym położyła kartę i dodała "Zmieniam kolor na czerwony".

Jeszcze przed urodzeniem Jachola każda delegacja Mamy oznaczała gorączkę i nieprzespaną noc. Ale jak widać wszystko potrafi spowszednieć, nawet krótkie nieobecności rodzicielki. Najważniejsze to trzymać poprawny kolor w kartach.

2 komentarze:

  1. :) Fajnie. Ciekawe, czy ja kiedyś dojdę do tego etapu. Tylko mnie to chcą od razu na 2 tygodnie wysłać i to do USA :/

    A swoją drogą to jeszcze chciałam napisać, że zazdroszczę takiej ilości gier i cierpliwości dzieci do grania :) Myszątek to oprócz tego, że chce wygrywać to natychmiast zmienia zasady, a po chwili to rozrzuca karty, pionki czy co tam jest i koniec :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :D nawet Mama musi czasem odpocząć od grania;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze :)