Kiedy Mama była w ciąży z Pietruszką, rodzice naczytali się mądrych książek o rozwoju dziecka. Wynikało z nich, że do dzieci należy mówić już od pierwszych dni i wszystko im tłumaczyć i wyjaśniać. Bo po pierwsze to buduje wzajemny szacunek a po drugie nigdy nie wiadomo kiedy dokładnie dziecko zacznie rozumieć to co się do niego mówi.
Rodzice konsekwentnie wdrażali tę koncepcję, choć Mama miała czasem poczucie że bliższe i dalsze otoczenie ma z tego niezły ubaw. Im dzieci były większe tym zakres tłumaczenia i włączania ich w zwykłe życie rodziny rósł. No bo skoro dziecko chce mielić mięso albo wiedzieć co to są liczby urojone, to dlaczego mu tej wiedzy odmawiać? Ostatnio Mama zdała sobie sprawę, że koncepcja ta stała się immanentną, można wręcz rzec fundamentalną częścią ich rodziny.
Dziś wieczorem Tata i Pietruszka grali w szachy. Jaś leżał na kocu na podłodze tuż obok a Zochacz kręciła się w koło graczy. Pietruszka długo analizował kolejny ruch, po czym z okrzykiem zadowolenia wziął do ręki gońca. W tym momencie Mama powiedziała "Zochacz, przesuń się proszę trochę, żeby Jaś też widział szachownicę. A Ty Pietruszko wyjaśnij co robisz i dlaczego, żeby się Jaś uczył jak się gra w szachy".
Zochacz przesunęła się w bok bez cienia protestu. A Pietruszka wyjaśnił, że zbija gońcem pionka. I że goniec rusza się po skosie, o tyle pól ile chce. A potem dla pewności wyjaśnił jeszcze zasady na jakich poruszają się wszystkie pozostałe figury.
Żadne ze starszaków nie miało wątpliwości, że 3-miesięczny brat ma pełne prawo interesować się rodzinną grą w szachy. Jaś wyglądał na zachwyconego.
Rodzice konsekwentnie wdrażali tę koncepcję, choć Mama miała czasem poczucie że bliższe i dalsze otoczenie ma z tego niezły ubaw. Im dzieci były większe tym zakres tłumaczenia i włączania ich w zwykłe życie rodziny rósł. No bo skoro dziecko chce mielić mięso albo wiedzieć co to są liczby urojone, to dlaczego mu tej wiedzy odmawiać? Ostatnio Mama zdała sobie sprawę, że koncepcja ta stała się immanentną, można wręcz rzec fundamentalną częścią ich rodziny.
Dziś wieczorem Tata i Pietruszka grali w szachy. Jaś leżał na kocu na podłodze tuż obok a Zochacz kręciła się w koło graczy. Pietruszka długo analizował kolejny ruch, po czym z okrzykiem zadowolenia wziął do ręki gońca. W tym momencie Mama powiedziała "Zochacz, przesuń się proszę trochę, żeby Jaś też widział szachownicę. A Ty Pietruszko wyjaśnij co robisz i dlaczego, żeby się Jaś uczył jak się gra w szachy".
Zochacz przesunęła się w bok bez cienia protestu. A Pietruszka wyjaśnił, że zbija gońcem pionka. I że goniec rusza się po skosie, o tyle pól ile chce. A potem dla pewności wyjaśnił jeszcze zasady na jakich poruszają się wszystkie pozostałe figury.
Żadne ze starszaków nie miało wątpliwości, że 3-miesięczny brat ma pełne prawo interesować się rodzinną grą w szachy. Jaś wyglądał na zachwyconego.
Jaś pewnie chłonie wiedzę tonami mając wokoło tyle zdolnych dzieci :)
OdpowiedzUsuńFajna teoria :) Zresztą to się pełni zgadza z Jean Liedloff, która uważała, że dzieci od maleńkości mają uczestniczyć w życiu rodziny, wszystko obserwować, wszystkiego się uczyć. Kto wie czy kiedyś Jaś nie będzie miał większej intuicji szachowej, albo matematycznej ;)
OdpowiedzUsuńpięknie! :)
OdpowiedzUsuńBrawo szachowym fascynacjom:)!
OdpowiedzUsuń:) Może to moje ciążowe hormony, a może po prostu uwielbienie dla waszego modelu rodziny - ale ogromnie nie wzruszył ten wpis :)
OdpowiedzUsuń