Jachol wypatrzył rozstawioną drabinę. Podbiegł do niej w podskokach i postawił nogę na dolnym stopniu. Mama spojrzała na niego niepewnie i powiedziała "Jachol, lepiej na to nie wchodź żebyś nie zleciał". Jachol spojrzał na Mamę z wyrzutem i powiedział "Jestem już duży!". Mama przyjrzała się stojącemu koło niej 95-centymetrowemu człowiekowi i odparła "Masz rację, jesteś duży. Wchodź, a ja będę cię asekurować".
Jachol wszedł na trzeci stopień po czym zatrzymał się i powiedział drżącym głosikiem "Jestem malutki". Mama pokręciła głową i odpowiedziała "Nie, jesteś już. Dasz radę. A ja jestem tutaj żeby cię asekurować". Jachol potaknął i powiedział z pełnym przekonaniem "Dam radę!". I wszedł na samą górę. A potem zszedł. I znowu wszedł. Trzy razy.
Nie pierwszy raz Mama przekonuje się że słowo i wiara w drugiego człowieka uskrzydlają bardziej niż Red Bull.
Piękne.
OdpowiedzUsuńAch, żeby rodzice nie musieli wspierać w niczym innym niż drabina...
Właściwa Mama na właściwym miejscu, ot, co :)
OdpowiedzUsuńTaka sytuacja niepozorna...a takie cudowne wnioski można z niej wyciągnąć. Brawo! ;)
OdpowiedzUsuńBrawo dla Jachola i wielkie brawo dla Mamy!Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJachol zuch
OdpowiedzUsuńPięknie :))
OdpowiedzUsuń