Słownictwo Jachola rozszerza się powoli i niekoniecznie po linii największej przydatności. Po tym jak pojawiło się w nim (przydatne w niemal każdej rozmowie) słowo ratrak, ostatnio Jachol opanował słowo "pupa". Powtarza je z upodobaniem przy każdej okazji, na przykład kiedy siądzie i zda sobie sprawy jakiej części ciała użył. Nie ma przy tym znaczenia czy usiadł przy stole w kuchni czy w ławce w kościele - nagle rozlega się głośnie "Pupa!", któremu towarzyszy szczery chichot.
Są chwile kiedy Mama cieszy się z tego, że są właśnie na emigracji a język polski jest jednak egzotyczny.
Poza tematem wpisu. Może będziecie mieli ochotę
OdpowiedzUsuńna najpiękniejszą książkę "dzieckową", jaką
kiedykolwiek miałam w rękach:
http://bezdzietnamama.blox.pl/2016/04/1752-Piekniej-nie-da-sie.html
O ile kojarzę to po włosku "pupa" to lalka :)
OdpowiedzUsuńMoże tak to już z trzecimi jest. Nasz też niewiele mówi (w porównaniu z wcześniejszą dwójką) za to umie wypowiedzieć dokładnie te słowa, które potrzebuje. Nie potrafi powiedzieć takich standardów jak "lampa, da, tam, baba", ale za to "kliku kliku" czy "kakako" oraz "siatło" wymawia bez zająknięcia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy