Kiedy Pietruszka i Zochacz dotarli do Włoch, na początku byli nieco zagubieni. Ale już po trzech dniach kiedy Zochacz pędziła chodnikiem Mediolanu, mijając przechodniów wołała radośnie "Scuzi, scuzi".
Mama tak sobie myśli, że ta otwartość na nowe języki i kultury będzie największym skarbem jaki Zochacz przywiezie ze Szwajcarii.
Obywatelka świata :)
OdpowiedzUsuńSuper :) I będzie wszędzie u siebie :) (w pewnym sensie)
OdpowiedzUsuńCo za wielojęzyczność w tej Waszej rodzince :)))
OdpowiedzUsuńA za cóż to Zochacz tak radośnie wszystkich przepraszała? :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Och to było takie "przepraszam" które się mówi kiedy człowiek biegnie zatłoczoną ulicą spiesząc się na autobus. Względnie spiesząc się gdziekolwiek bo Zochacz nie ma w zwyczaju chodzić :).
Usuń:-) Dziękuję za wyjaśnienia :-), trochę inaczej zrozumiałam sytuację, bo "scuzi" jest po włosku raczej prośbą o wybaczenie czegoś, zaś chcąc prosić o zrobienie miejsca, używa się zwrotu "permesso". :-)
OdpowiedzUsuńCzytuję Wasz blog niemal codziennie, pozdrawiam całą Rodzinkę!
Bardzo nam miło poznać Stałą Czytelniczkę :)
UsuńU nas niestety włoski jest niedoreprezentowany w rodzinie więc Zochacz nie miała się od kogo nauczyć poprawnego sformułowania. Ale na przyszłość będziemy wiedzieć :).