Dobre momenty jak fotografie, zbieram w swej głowie jak w starej szafie ...
niedziela, 10 czerwca 2012
Skryty legożerca
W sobotni poranek Mama próbowała złapać jeszcze trochę snu a pieczę nad młodymi sprawował Tata. W pewnym momencie Mamę obudziły okrzyki "Oddawaj, Zochacz oddawaj". Ze zdziwieniem Mama stwierdziła , że głos wypowiadający te słowa należy do Taty a nie, jak by się spodziewała, do Pietruszki.
Mama wstała więc i pomaszerowała do źródła dźwięku. "Połknęła główkę od ludzika LEGO" powiedział Tata w progu. Mama pokręciła głową z dezaprobatą. Niestety niewiele to zmieniło. Po konsultacji z pediatrą, rodzice postanowili więc, profilaktycznie, zabrać Zochacza do szpitala.
W szpitalu pani doktor Zochacza obejrzała i zaleciła spokojne czekanie aż przedmiot niepokoju pojawi się po drugiej stronie układu pokarmowego. Nastąpiło to po mniej więcej 8 godzinach.
Przewijając Zochacza Tata stwierdził "Jeśli jej układ pokarmowy radzi sobie z zawartością w 8 godzin to nie dziwota, że budzi się rano tak wściekle głodna ...".
P.S. Pani doktor uprzedziła uczciwie rodziców, że LEGO się trawi. Więc istniała możliwość, że jednak się nie pojawi po drugiej stronie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To była chyba najbardziej wyczekiwana (przez Rodziców) kupka w dotychczasowym życiu Zochacza. ;)
OdpowiedzUsuńA nawiązując do "ps"-u, rozumiem że mogę być spokojna, jeśli mój własny mały wielbiciel lego włoży je kiedyś nie tam, gdzie potrzeba? ;)
moja dziewczynka połknęła 15 cm kawałek nici dentystycznej i też wyczekiwaliśmy go po drugiej stronie...doczekaliśmy się... Aha dziwna sprawa z trawieniem lego.drugie aha-chyba lepiej by się nie trawiło to co nie nadaje się do spożycia?
OdpowiedzUsuńhahaha! :)Dobre! Ale całe szczęście, że skończyło się na główce od ludzika...
OdpowiedzUsuńMój młodszy brat - dziecięciem będąc włożył do paszczy połówkę żółtego jajeczka będącego kiedyś w środku kinderniespodzianki. Teraz w kinderniespodziankach są te połówki nie rozczepailne, ale wtedy... Gdyby nie szybki refleks mamy, która zobaczyła, że młody nagle sinieje, odwróciła go do góry nogami, trzepnęła po plecach - mogłoby skończyć się tragedią.
O kurczę, nie miałam pojęcia, że Lego się trawi;/ na szczęście Nadunia nie wkładała do buzi nic poza jedzeniem i paluchami. Zobaczymy, jak będzie z Tati.
OdpowiedzUsuńJa osobiście chyba wolałabym, żeby się jednak nie trafiło, choć w sumie to pewnie trudno stwierdzić. I faktycznie, nigdy z taką radością nie wpatrywałam się w kupę :P.
OdpowiedzUsuńteż bym chyba wolała żeby się nie trawiło. D. nie połykała zakazanych przedmiotów, preferowała wkładanie do nosa... dobrze, że ten etap mamy za sobą
OdpowiedzUsuńgdy wszystko dobrze się skończyło można się już tylko uśmiechać:)))) Wczoraj byliśmy w praskim Muzeum Lego i przygotowując relację na stronę nie omieszkam wspomnieć o trawieniu Lego i odesłać do Waszego bloga:)
OdpowiedzUsuńA czy mama kibicuje? Jeśli tak, to jakim typem matki - kibicki jest?
OdpowiedzUsuńojciecwwwirgiliusz.blox.pl/2012/06/Matka-boska-kibicowska.html
Sprawdź!
Czego to się można dowiedzieć o LEGO. Etap wkładania przeróżnych rzeczy mamy już za sobą, teraz jest bicie, plucie i ciągnięcie za włosy. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny:-)
OdpowiedzUsuńU nas to była niebieska dwójeczka - wyszła drugą stroną w nienaruszonym stanie;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do udziału w naszym foto-konkursie, wystarczy przesłać zdjęcie małego łobuziaka podczas wyczyniania psot :)
OdpowiedzUsuńPo więcej szczegółów zapraszam tutaj:
ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2012/06/konkurs-na-najlepszego-obuziaka.html
Z góry przepraszam za spam :)
Przyznam, że nie przyszłoby mi do głowy konsultowanie z lekarzem pożarcie głowy ludzika lego, choć pewnie w kupie bym grzebała ;)
OdpowiedzUsuń