sobota, 28 maja 2016

Rodzicielska (nie) wymienność

W poprzedni weekend Mama pakowała się na dłuższy wyjazd służbowy. Ponieważ już dawno nie wyjeżdżała, dzieci trochę się odzwyczaiły. W efekcie kiedy Mama kładła Zochacz spać, córeczka rozpłakała się rozpaczliwie, pytając czemu Mama musi wyjeżdżać.

Mama wytłumaczyła jej, że ma do przedyskutowania coś bardzo ważnego z koleżanką, która niedawno urodziła synka. Ponieważ karmi go piersią, nie może zostawić go samego na kilka dni i przylecieć do Mamy, więc Mama musi przylecieć do niej. Zochacz w końcu zaakceptowała to wyjaśnienie.

Po chwili jednak drzwi w pokoju Zochacz się otworzyły. Zochacz przyszła do Mamy i spytała " A ta Twoja koleżanka to ma męża?". Mama potwierdziła. Zochacz wzięła się pod boki i spytała tonem pełnym wyrzutu "A ten mąż nie mógłby się zająć ich synkiem jak ona przyleciałaby do ciebie?". Mama przytuliła córcię i powiedziała "Mógłby. Ale nie dałby rady karmić go piersią przez tydzień". Zochacz westchnęła ze zrozumieniem i kiwnęła twierdząco głową.

Co by nie mówić, w tym jednym obszarze nie ma i nigdy nie będzie stuprocentowej zastępowalności rodzicielskiej.

1 komentarz:

  1. Hehe no też żałuję, że jeśli chodzi o ciążę i karmienie, to równouprawnienie idzie się bujać :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze :)