Mama rozmawiała wczoraj z Tatą o tym, że musi kupić włoszczyznę, ale nie bardzo wie jak to zrobić bo do sklepu ciężko wejść z wózkiem, a w dodatku jest tam gorąco i Zosia ubrana w ciepły kombinezon spociłaby się. Tata zaproponował, żeby na zakupy wysłać Pietruszkę. Mama była sceptyczna, ale postanowiła spróbować.
Całą drogę z przedszkola Mama powtarzała Pietruszce co ma kupić - dwie mrożone włoszczyzny. Pietruszka powtarzał za Mamą. A kiedy stanęli w progu sklepu, Mama upewniła się po raz ostatni czy synek wie co ma kupić. Pietruszka spojrzał na Mamę niepewnie i powiedział "Dwie małe porcje.... Dwie małe porcje czego?".
Słysząc to Mama postanowiła jednak wtarabanić się z wózkiem do sklepu, żeby asystować przy zakupach. Pietruszka wbiegł przodem i krzyknął rozradowany do pani ekspedientki "Proszę pół chleba!".
I to by było na razie na tyle jeśli chodzi o Pietruszkowe zakupy.
Uśmialiśmy się z Miśkiem do łez jak to czytaliśmy:)
OdpowiedzUsuńChoć my opcji "kup to sama" nawet jeszcze w planach nie mamy.
OdpowiedzUsuńUśmiałam się, a zaraz uraczę historyjką męża! :D
Mezczyzny do sklepu bez listy zakupow nie wysylaj, nawet juz takiego calkiem wyrosnietego - wiem z wlasnego doswiadczenia;)
OdpowiedzUsuń:) ja też się uśmiałam. Faktycznie, na razie Pietruszka z zakupem włoszczyzny musi poczekać, za to pół chleba może już samodzielnie kupić hi hi :) Blondyn zawsze kupuje "sam" ze mną za plecami i stanowczym tonem zawsze domaga się reszty i paragonu ;)
OdpowiedzUsuńPodzielę się wspomnieniem sprzed 31 lat. Z okien naszego bloku widać było kiosk. Córcia została przeszkolona "powiesz PANI dzień dobry, poproszę zapałki, dasz pieniążka...". My z mężem w oknie .Młoda krąży wokół kiosku, kilka razy, w końcu wraca. Myśleliśmy,że ją zjadła nieśmiałość. Okazało się, że nie było pani , tylko PAN...
OdpowiedzUsuń