poniedziałek, 22 listopada 2010

Pacjent samoobsługowy


W ostatni weekend Pietruszka i Zosia byli marudni i absorbujący. Chcąc ile tylko się dało chronić Mamę w połogu, Tata dwoił się i troił. W nocy wstawał przewijać Zosię, rano wstawał zabawiać Pietruszkę a w południe gotował obiad (a właściwie 2 obiady - jeden dla matki karmiącej a drugi dla wybrednego 4-latka). W efekcie, w niedzielę wieczorem Tata padł i zasnął jeszcze przed Pietruszką.

Mama przyszykowała synka do snu (czego zwykle nie robi), po czym przypomniała sobie, że Tata codziennie wieczorem daje synkowi lekarstwa. Nie była jednak pewna jakie i jak. Wyraziła swoją obawę głośno.

Pietruszka wziął Mamę za rękę i zaprowadził do kuchni. Po czym wybierał i zdejmował z parapetu kolejne przedmioty i tłumaczył "To jest lekarstwo do oddychania przez tubę. A to jest tuba. Z tego dostaję jeden cukierek do ssania. A z tej butelki syrop tym (strzykawką z miarką)". Jedyne pytanie na które Pietruszka nie potrafił odpowiedzieć to ile mililitrów syropu ma dostać. Mama sprawdziła więc wszystko w notatkach w książeczce zdrowia. Zalecenia Pietruszki były bezbłędne.

1 komentarz:

  1. Samodzielni Ci Twoi mezczyzni (a ten maly szczegolnie!) :)) Zycze zdrowka dla Pietruszki i sil dla Taty!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze :)