Zochacz opowiadała coś z zapałem. W pewnej chwili rzuciła "No i jak płynęliśmy tam u nas łódką ...". Zaintrygowany Tata zapytał "A tam u nas to gdzie jest". Zochacz zmarszczyła brew, po czym odparła "No tam u nas. Gdzie był ten lew świętego Marka". Tata zrobił wielkie oczy, po czym upewnił się "Masz na myśli w Wenecji". Zochacz energicznie pokiwała głową. Skoro była tam pół dnia to jest to już "u nas".
To otwarcie dzieci i chłonność, bycie "u siebie" w świecie jest czymś fantastycznym.
OdpowiedzUsuńW takim razie to też "u nas" :))
OdpowiedzUsuńDzieci nie znają granic :)
OdpowiedzUsuń