piątek, 28 września 2012

Lek na cały lęk


Zochacz weszła w nowy etap - wszystkiego się boi. Psa, pani, samochodu. Dzisiaj po powrocie ze żłobka Mama wysadziła dzieci i poszła wyjmować rzeczy z bagażnika. Żeby jej się maluchy nie plątały pod nogami powiedziała "Zochacz, idź złap windę". Zochacz zrobiła krok w kierunku drzwi garażu po czym powiedziała "Ja się boję".

Słysząc to Pietruszka podszedł do niej i wziął ją za rękę mówiąc "Nie bój się. Przecież ja tu jestem. Nic ci się nie stanie". Zochacz kiwnęła głową i poszła z bratem.

Mamę wciąż zdumiewa jak wielkie poczucie bezpieczeństwa dzieciaki dają sobie nawzajem.

5 komentarzy:

  1. A u nas podobnie, i te lęki (choć dopiero Twoja notka otworzyła mi oczy na to, że ich występowanie jest rzeczywiście ostatnio częstsze), i rodzeństwo jako lek na całe zło. Tzn. niekiedy.



    Rozczula mnie ta troskliwość starszaków. :))

    OdpowiedzUsuń
  2. oj u nas ten etap trwa od jakiegoś czasu... muszę chyba o tym napisać na blogu, może ktoś coś mi poradzi. Szkoda, że Bartulek nie ma starszego rodzeństwa, które wesprze w chwilach niepewności i strachu. Buziaki dla Was! :D i oby jak najmniej strachów:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po raz kolejny zdumiewa mnie, jak Twój kilkulatek potrafi pokazać, że jest naprawdę chłop z jajami. Tylko pogratulować.

    OdpowiedzUsuń
  4. A Nina boi się teraz panicznie pralki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To wszystko dzięki Wam. Nie w każdym domu widać takie przejawy miłości...

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze :)