czwartek, 24 maja 2012

Chłopiec w przedszkolu


Pietruszka to wiercipięta z niespożytą energią. W efekcie przez całą zimę, Mama odbierając go z przedszkola słuchała uwag wychowawczyń i pań prowadzących zajęcia dodatkowe (*). Że Pietruszka się kręci, że przeszkadza, że nie słucha, że podskakuje kiedy ma siedzieć i przepycha się z kolegami zamiast grzecznie stać w kolejce do przyrządów na których ma wykonać ćwiczenie. Mama słuchała uwag, rozmawiała z Pietruszką i po cichu liczyła, że wiosna sprawę rozwiąże bo synek wreszcie będzie mógł nadmiar energii zużyć na podwórku.

Dziś jednak Mama ponownie usłyszała, że Pietruszka przeszkadzał w zajęciach z korektywy zamiast karnie wykonywać polecenia. Zrezygnowana zapytała synka czemu. Pietruszka odpowiedział, że dlatego ze zajęcia są za długie i za nudne.

Wtedy Mama przypomniała sobie myśl która dawała jej nadzieję przez całą zimę. Po czym uświadomiła sobie, że odkąd jest ciepło i zabiera Pietruszkę z przedszkolnego ogródka synek zawsze siedzi przy stoliku i rysuje. Zapytała więc Pietruszkę z lekką irytacją w głosie "Ale dlaczego jak jesteście w ogródku to nie biegasz, nie wspinasz się i nie fikasz kozłów? Wtedy łatwiej byłoby ci wysiedzieć na zajęciach".

Pietruszka spojrzał na Mamę pełnym zdumienia wzrokiem po czym powiedział tonem przygany "Nie wolno fikać kozłów bo można się przewrócić i uderzyć. I wolno się wspinać tylko na jeden schodek a na nic innego nie wolno się wspinać. I nie wolno biegać bo można na kogoś wpaść".

Mama nigdy nie była małym chłopcem. Ale była kiedyś małą, ruchliwą dziewczynką. Wizja którą roztoczył przed nią Pietruszka sparaliżowała ją. To na pewno niepedagogiczne. Panie z przedszkola powiedziałyby pewnie że skandaliczne. Ale Pietruszka dostał dziś na podwieczorek lody. Mamy poczucie sprawiedliwość domagało się tego bezwzględnie.


(*) Mama się zastanawia czy w każdym przedszkolu pracują wyłącznie kobiety. I czy mają jakiekolwiek szanse na to, żeby dostosować sposób pracy do potrzeb małych chłopców. Bo rysowanie na podwórku na pewno jest bezpieczne. I dziewczynki są nim pewnie zachwycone. Tylko jak mały facet ma to znieść na dłuższą metę?

16 komentarzy:

  1. Myślę, że panie opiekunki boją się ciut odpowiedzialności - w razie wypadku - cóż wszystko na pedagoga. A tu trzeba trochę wysiłku.
    Ale zawsze lepiej pójść na łatwiznę. Denerwują mnie tacy wychowawcy, nauczyciele, którym się nie chce, zabraniają wszystkiego a sami siedzą z dupskami i piją kawsko. Co nie pójdę do jakiejś placówki oświatowej na praktyki, to takie przypadki.
    Ja na moich praktykach już się nauczyłam, że dobrze jest dzieciaki wymęczyć rekreacyjnie, potem są łatwiejsze do obróbki jak siedzą wykończone z wywieszonymi językami. A ile przy tym sama kalorii spalam!

    Pozdrawiam
    Babol

    OdpowiedzUsuń
  2. U Bartka w przedszkolu pracuje 2 panów:) Poza tym widziałam przedszkolaki na spacerze na placu zabaw (wtedy jeszcze Bartuś nie chodzil do przedszkola i był ze mną) - opiekunowie nie powstrzymywali ich aktywności ruchowej:) Może to faktycznie zależy od poszególnych pań przedszkolanek. Inna sprawa, że w ogródku przedszkolnym też często widzę wystawiony stolik z kredkami- hmmm.. musze popytać Bartka.

    OdpowiedzUsuń
  3. My mamy dziewczynkę w przedszkolu, ale żadnej takiej wizji jak opisujesz nie słyszałam. Co więcej, zawsze, kiedy ktokolwiek odbiera Marysię z przedszkola i są w ogródku to: fikają koziołki, bujają się, jeżdżą na poprzechylanych to w prawo to w lewo rowerach, i nawet gdyby chcieli (Mary czasem ma taki pomysł) nie mieliby gdzie malować czy rysować. i prawdę powiedziawszy nie chciałabym być Panią, która zbiera wszystkie kredki po podwórku.

    Apropos, mam jedno pytanie, które ciągle ciśnie mi się na usta. Jak przeżyłaś pierwsze dni Pietruszki czy Zochacza w żłobku? Bo muszę wrócić do pracy w połowie września (Jasiek w październiku skończy rok) i czeka nas żłobek, z którego myślą sie oswajam. Ale boję sie, że to sie skończy płaczem pod żłobkowymi drzwiami - ale nie dziecka tylko moim.

    OdpowiedzUsuń
  4. straszne to co napisałaś...skostnienie, nie wiem jak to nazwać jeszcze. Brak mi po prostu słów. Chcą dbać o bezpieczeństwo dzieci, wszystko rozumiem, ale czemu nie urządzą zabaw kontrolowanych? typu wyścigi, mini sztafeta. Leniwe są i tyle, pod płaszczykiem bezpieczeństwa idą na łatwiznę. Co z nich za nauczycielki. Bo przecież panie opiekunki nie są od organizowania zajęć, to należy do pań przedszkolanek. Są pedagogami, piszą plany wynikowe na cały semestr...W głowie się to po prostu nie mieści...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze wiedzieć. Moja córka, mimo, że panienka, to jest ruchliwa i absolutnie jej nie zabraniam biegania, skakania, wspinania się na drabinkach (a ma ledwo 3 latka) SAMODZIELNIE.
    Dziś się zapytam w przedszkolu, jak się sprawuje na placu zabaw. Chociaż nigdy się na nią nie skarżyli, i co najlepsze - drzemki lubi, choć chyba dla niej za krótkie, hehe, to jednak czasami nie chce uczestniczyć w grupowych zajęciach - nie wiem, czy nie chce, czy nudne, czy po prostu jest samodzielna i przekorna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co to za przedszkole, może warto porozmawiać z dyrekcją? w końcu dzieciaki musza sie wybiegać, inaczej je rozniesie, nie będą w stanie wysiedzieć podczas zajęć będą sie kręcić, a tak anauczycielka od siedmiu boleści będzie się drzeć, zę nie słuchają.
    U nas, jak przychodze odebrać Pytona z ogrdka, to on tam śmigają, mają fajne zabawki, zjeżdżalnie, domki, rowerki i dzieciaki stale sa w ruchu. (uprzedzając ewentualne pytania - przedszkole jak najbardzej publiczne).



    Wyrazy współczucia dla Pietruszki i innych dzieci...
    Szkoda, zę do naszego Wam nie po drodze, bo bardzo polecam - dla Zochacza bbyłoby świetne, no ale ta odległośc...

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja Lilka pewnie by powiedziała "To nieładnie tak zakazywać!" ;)

    Wiem co to znaczy ruchliwe dziecko - ono musi znaleźć ujście dla tej energii bo jej kumulowaie nie wychodzi na dobre nikomu.

    A poza tym, skoro tak, to czy sprzęty w przedszkolnym ogródku nie powinny byc tak dobrane, że nawet upadek z nich nie powinien wyrządzać większej krzywdy niż siniak na kolanie lub guz na czole?

    Ale z drugiej strony rozumiem opiekunki - moja mama przez ponad 30 lat pracowała jako nauczycielka w nauczaniu początkowym i niestety, ale to podejście rodziców w dużej mierze zniszczyło spontaniczność na zajęciach ruchowych.

    Przecież to normalne, że dzieciak się może przewrócić i nabić sobie guza, ale to nie znaczy, że ktoś na niego nie uważał, przecież w domu też dzieci robią sobie krzywdę. Normalny rodzic nie zrobi z tego afery, ale niestety wielu jest takich, co za siniak na kolanie będą skarzyć do dyrekcji. Niestety wiem co mówię :(

    ---

    Moja mama jako świeżo upieczona nauczycielka jeździła na kolonie jako wychowawca. Tylko raz miała grupę dziewcząt :) pierwszy i ostatni :) Potem tylko chłopaków - wymęczyła ich na plaży przez cały dzień - zawody, bieganie, berek, podchody, piłka i co się tylko dało. Padali jak muchy zaraz po kolacji, a ona miała wieczór dla siebie :)



    Może gdyby Panie przedszkolanki zapewniły dzieciom więcej wysiłku fizycznego to byłoby im łatwiej utrzymać spokój podczas zajęć, a leżakowanie (o ile mają) byłoby dla nich niezmąconym czasem na spokojną kawę :)



    Pozdrawiamy gorąco! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja mam w przedszkolu ruchliwą dziewczynkę ale problem jest mi znany. u D. można biegać ale np. część sprzętów jest dla 3-latków zakazana. mimo, że wszystkie te 3-latki na innych placach zabaw włażą praktycznie wszędzie i z palcem w nosie by dały radę. panie mówią, że biorą pod uwagę zalecenia producenta i muszą tak robić bo w końcu na nich by spadła odpowiedzialność gdyby coś się stało. nawet to rozumiem, tyle, że efekt jest taki, że moje dziecko na placu zabaw przedszkolnym po prostu się nudzi, frustrują ją te zakazy i też wychodzi z przedszkola niewyżyta

    OdpowiedzUsuń
  9. w naszym przedszkolu jest plac zabaw, wyposażony w domki, wspinaczkę i zjeżdżalnię i z tego co widziałam to dzieci korzystają z czego chcą. jest piaskownica i ogródek, więc kto nie chce szaleć ten bawi się w co innego.

    z jednej strony rozumiem tych co się opiekują, że nie chcą mieć kłopotów ale z drugiej to bez sensu tak ograniczać dzieci, tym bardziej że malowania to chyba mają dużo w środku...

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja do przedszkola wraca w poniedziałek, przyuważę u nas co i jak. Swoją drogą, w życiu nie spotkałam nauczyciela w męskim wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przedziwne przedszkole, jeszcze się nie spotkałam z rysowaniem na podwórku. My jak zabieramy dzieciaki na dwór to właśnie po to, żeby się wyszalały :)) Więc zupełnie się Pietruszce nie dziwię.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziewczyny, bardzo dziękuję za Wasze komentarze. Rozmawiałam dziś z wychowawczynią Pietruszki. Podobno na podwórko wolno biegać (nie wolno w sali) o czym świadczą choćby porozbijane kolana młodego. Wolno też grać w piłkę i robić inne rzeczy. A rysowanie to pomysł samego Pietruszki i zdarza się pod koniec dnia jak już jest zmęczony. Pozostaje mi wierzyć, że tak faktycznie jest.


    Inna rzecz, że wygląda na to, że na podwórku maluchy po prostu same się bawią a panie się temu przyglądają, nie ma zorganizowanego planu "zmęczenia przeciwnika". Co tak jak piszecie zrobiłoby dobrze obu stronom ;).

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej. pracuje w przedszkolu i z doświadczenia wiem, że większość dzieci chce się po prostu bawić na placu zabaw i to często bez udziału nauczyciela. U mnie w przedszkolu jest bardzo dużo zajęć dodatkowych, często jedne po drugich - wyjście na plac zabaw to dla nich chwila oddechu:) a najlepsza zabawa to bieganie w kółko...

    OdpowiedzUsuń
  14. W naszym przedszkolu biegac i skakac mozna do woli, ale to wymaga pan przedszkolanek o silnych nerwach - kiedy Zuzia wpadla buzia na drabinke do wspinania, tego samego dnia bylo na placu zabaw jeszcze kilka poobijanych powaznie dzieci!

    Mimo wszystko, jak na razie nie pojawil sie zaden napis na przedszkolnym plocie, gloszacy, ze jest 'Zakaz biegania i fikania kozlow' ;)))

    OdpowiedzUsuń
  15. No proszę Cię, co to za przedszkole, gdzie dzieci zamiast biegać po podwórku, to rysują??? ja jestem z tych upierdliwych mam i zapewne domagałabym się od pań wytłumaczenia, dlaczego dzieci czas przeznaczony na aktywność fizyczną spędzają statycznie - siedząc i rysując! Absurd zupełny! I wcale się nie dziwię, że Pietruszka po takim 'wypoczynku" na świeżym powietrzu nie am ochoty uczestniczyć w zajęciach już w salach przedszkolnych.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam podobne obserwacje z Zośkowego przedszkola. Nie aż tak drastyczne, ale blisko. Tez nie wolno biegać i wspinać się itd. niby ze względów bezpieczeństwa. Jestem mocno zdumiona, że takie dyrektywy się wprowadza. Jak tu się później dziwić, że spada sprawność fizyczna narodu, o czym wyborcza pisała jakiś miesiąc temu

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze :)