Dobre momenty jak fotografie, zbieram w swej głowie jak w starej szafie ...
sobota, 4 lutego 2012
Co warto zjeść
Zochacz-łakomczuch nie toleruje tego, że ktoś je w jej obecności jeśli ona nie ma również pełnej buzi. Z miejsca zaczyna się awantura. I nie ma tu znaczenia co je inna osoba.
Wczoraj Zochacz dostała histerii takiej że cała zsiniała. I za nic nie dawała się przekonać, że to co Pietruszka dostał do jedzenia to nie wielki smakołyk a syrop przeczyszczający bo boli go brzuszek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:D
OdpowiedzUsuńciągle zazdroszczę apetytu Zochacza i Pietruszki- choć i u nas nareszcie ruszyło:)
OdpowiedzUsuńPinezka - zapraszamy do nas na wakacje. Może dobry przykłąd pomoże ;).
OdpowiedzUsuńOjć! Dobrze, że tym razem nie dostała tego co braciszek :)
OdpowiedzUsuńooo za daleko:))) ale gdybyście w wakacje znowu byli w okolicach Ogrodzieńca...
OdpowiedzUsuńI ja zazdroszczę zosinego apetytu. Moja córa jest tylko "głodna na lizaka". Na szczęście obiady, jogurty, surówki i sałaki zjada, bo na śniadanie i kolacje to tylko "troszkę mleka mamusiu". Chyba podeślę ją do Zosi na szkolenie;)
OdpowiedzUsuń