Zochacz jechała w odwiedziny do Dziadka Wacka, na wieś. Mama zaproponowała, żeby założyła granatowe spodnie. Zochacz spojrzała na nią z nieszczęśliwą minką i spytała, czy nie mogłaby założyć jednak różowych. Mama westchnęła i spytała ją dlaczego. Zochacz zastanawiała się chwilę, po czym odparła, że dlatego że jest dziewczynką. Mama machnęła więc ręką na wykrywalność brudu i zgodziła się na zestaw różu z fioletem.
Na miejscu okazało się, że Zochacz powiedziała tylko pół prawdy. Otóż kiedy chcesz podejść śliwki, musisz myśleć i wyglądać jak śliwka.
Urocze foty. Lubię kolor śliwkowy ;))
OdpowiedzUsuńTak na marginesie zastanawiam się, dlaczego moje dziewczyny nigdy nie żądały koloru różowego. Miały jakieś różowe sukienki, bo u nas dziedziczyło sie ładne stroje po starszych członkach rodziny szeroko pojętej, ale nie pamiętam żądania zakładania czegokolwiek w kolorze różowym. (Pamiętam odmawianie tegoż koloru ale to już w nieco starszym wieku). Czyżby boom na różowości zaczął się po ich dzieciństwie??
Cwana bestia :) Takie sliwki smakuja najlepiej :)
OdpowiedzUsuńPodstawa to dobry kamuflaż :)
OdpowiedzUsuńHa, i to jest właściwe podejście! Brawo Zochacz!
OdpowiedzUsuń