Zochacz kocha pieski - wypatrzy pieska z daleka, zanim wypatrzy go ktokolwiek inny. Wczoraj w żłobku był teatrzyk "Czerwony kapturek". Spora część dzieci się bała, niektóre płakały. Ale nie Zochacz. Jak tylko zobaczyła wilka krzyknęła z radością "Hau!" i chciała biec głaskać.
Michaś też kocha, szczególnie swojego, ale inne też. Już się boję co będzie jak się nauczy chodzić i wszystkie będzie chciał zaczepiać ;) A takie zainteresowanie Zochacza skąd? Macie swoje psisko?
super :) to znak, że na pieska w domu pora. Pietruszka by się na pewno ucieszył. Ja z dzieciństwa pamiętam, że mieliśmy dużo zwierząt. Dzieci uczą się w ten sposób odpowiedzialności, troski o żywe stworzonko. My na razie tylko rybki, dlatego, że dużo i na długo wyjeżdżamy, więc podróż z pieskiem na drugi koniec Polski czy na drugą półkulę, to już jest problem, ale marzy mi się taki piesio obrońca :)
chyba pora pomyślec o psie :)
OdpowiedzUsuńMichaś też kocha, szczególnie swojego, ale inne też. Już się boję co będzie jak się nauczy chodzić i wszystkie będzie chciał zaczepiać ;) A takie zainteresowanie Zochacza skąd? Macie swoje psisko?
OdpowiedzUsuńMyszko, psa na razie brak. Miłość jest czasami zagadką ;).
OdpowiedzUsuńsuper :) to znak, że na pieska w domu pora. Pietruszka by się na pewno ucieszył. Ja z dzieciństwa pamiętam, że mieliśmy dużo zwierząt. Dzieci uczą się w ten sposób odpowiedzialności, troski o żywe stworzonko. My na razie tylko rybki, dlatego, że dużo i na długo wyjeżdżamy, więc podróż z pieskiem na drugi koniec Polski czy na drugą półkulę, to już jest problem, ale marzy mi się taki piesio obrońca :)
OdpowiedzUsuńDzielna Zosia;)))
OdpowiedzUsuń