poniedziałek, 30 czerwca 2014

Galarepa


Niedaleko domu stoi stragan z warzywami. Mama nie była pewna czy popołudniu mają tam jeszcze to co chciała kupić, więc wysłała Zochacza przodem, żeby spytała. Zochacz dobiegła do straganu z rozwianym włosem i krzyknęła "Czy jest galarepa?".

Stojąca w kolejce pani rozejrzała się w koło i mruknęła "Galareta?". Sprzedawca spojrzał na nią z wyższością i uśmiechnął się do małej klientki "Tak, mamy kalarepę".

"To poprosimy dwie" powiedziała Mama i pogłaskała córkę po głowie.

5 komentarzy:

  1. ależ ona jest samodzielna i pomocna - kochana Zochacz ;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja i moje urwisy30 czerwca 2014 13:31

    Co za zdolna pomicnica :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaka ta pani w kolejce niedomyślna. Widać, że nie ma treningu odgadywania co dziecko chce powiedzieć, to oczywiste, że pyta o coś z sensem przecież ;)

    A Zochacz super dzielna!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Urocze :-) i fajna postawa pana od warzywek :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze :)