niedziela, 23 października 2011

Karafior


Burze magnetyczne znad Szkocji dotarły do Warszawy i Pietruszka niepostrzeżenie zaczął pięknie mówić "R". Konsekwencje były łatwe do przewidzenia - "rrrrrr" pojawia się wszędzie. Nawet tam, gdzie go być nie powinno. Pietruszka zajmuje się więc marowaniem kredkami, w pokoju grzeje karoryfer a na obiad był karafior.

W sumie, zmiany w tę stronę są chyba mniej niebezpieczne niż etap kiedy Pietruszka zamiast "r" mówił "j". I po strzeleniu gola biegał po domu krzycząc "Hura!".

4 komentarze:

  1. U nas z tym rrrr jeszcze rrrrróżnie bywa, czasem jest a czasem nie.


    Legenda rodzinna głosi, zę któreś dziecko z podobnym podejściem do rrrr (tzn "j") nie chciało przyjąć do wiadomości, że ma podczas uroczystego apelu szkolnego siedzieć cicho i nie odzywać się. No bo jak to, wszyscy mają głośno krzyczeć "hura!", a jemu nie pozwalają? Granda i tyle.







    OdpowiedzUsuń
  2. he he :) z rrrr trzeba uważać, ażeby się potem francuskie nie zrobiło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no, bartkowe hura, hura brzmi bezpiecznie : uja, uja. Czy niewymawianie H jest normalną wadą? ...muszę to wygooglować.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze :)